| 23 września 2006 Bakczysaraj - Sewastopol - Ałupka
Noc minęła pod znakiem walki w ciemnościach z komarami. Po przegranej, cali w
bąblach, wstaliśmy o szóstej, by zdążyć zwiedzić Bakczysaraj i dojechać do Sewastopola.
Po śniadanku i zabawie z kotkiem gospodarzy, maszrutką nr 1 (można dojechać również nr 2)
podjechaliśmy w okolice monastyru Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny . Po drodze mijaliśmy
handlarzy rozkładających stragany z pamiątkami (różnego rodzaju wisiorki, obrazki, czapeczki,
mapy, interesujące herbaty itp.). Monastyr, przylegający do skał otaczających dolinę,
częściowo w nie wkuty, robi duże wrażenie. W jego pobliżu znajdują się domy, wykute w
kamieniu, z drewnianymi fasadami, nadal zamieszkałe.
Niestety, nie dotarliśmy do Czufut - Kale, skalnego miasta, do którego wiodła droga za
monastyrem.
W drodze na dworzec autobusowy zahaczyliśmy o Pałac Chanów. Do samego muzeum nie
weszliśmy (zostało nieco czasu do jego otwarcia), jedynie pospacerowaliśmy po dziedzińcu,
oglądając z zewnątrz należące do kompleksu meczet, właściwą rezydencję chanów, cmentarz (ale
z niego szybko zostaliśmy wygonieni przez strażnika...), fontannę oraz idealnie komponujący
się z całością czołg... Na nasz widok ożywiły się tamtejsze pieski, a ożywienie owe wyraziło
się w gryzieniu Arka po kostce. Po tym incydencie opuściliśmy pałac, udaliśmy się na dworzec,
gdzie wsiedliśmy w marszutkę do Sewastopola.
Do Sewastopola przybyliśmy po około półtorej godzinie. Z dworca autobusowego przeszliśmy
na kolejowy, gdzie zostawiliśmy plecaki w przechowalni bagażu (na awtowakzale jej brak).
Dworzec zdobi ogromna lokomotywa, z napisem "Śmierć faszyzmowi!".
Trolejbusem przetransportowaliśmy się do centrum miasta, podziwiając po drodze port
morski, w którym zakotwiczyły łodzie podwodne. Arek miał chrapkę na muzeum floty czarnomorskiej,
jeden budynek muzeum udało nam się zwiedzić bezpłatnie, nawet zrobiliśmy kilka zdjęć, wtedy
właśnie zainteresowała się nami muzealniczka. Cofnęła nas do głównego budynku po zakup biletów
wstępu. Samo muzeum specjalnie nie zachwyca, składają się na nie stare eksponaty, są podpisane
tylko po rosyjsku, co nie ułatwia zwiedzania.
W drodze na nadmorską promenadę minęliśmy pomnik miast-bohaterów, przy którym wartę
pełnili młodzi marynarze. Akwarium odstraszyło nas swoją ceną, niestety nie mieliśmy ze sobą
legitymacji studenckich, które, o dziwo, kasjerka chciała zobaczyć.
Stałym punktem naszego zwiedzania każdego miasta są bazarki, zatem i tam zawędrowaliśmy.
Jak zwykle znaleźliśmy na nim różne różności, od staroci, poprzez jarzynki, słodycze, kasze i
makarony, sery po krowie pyski...
Następnie przyszedł czas na długo wyczekiwane przeze mnie ruiny Chersonezu Taurydzkiego,
kolonii greckiej założonej w VII-VI w. p.n.e.. Zajmują one powierzchnię około kilometra
kwadratowego, są otoczone murem z czasów bizantyjskich. Zwiedzać można pozostałości domów
mieszkalnych, magazynów, teatru, bazyliki, budowanych na przestrzeni kilku stuleci. Na terenie
starożytnego miasta wybudowano cerkiew, która jak zwykle niekoniecznie pasuje do reszty
krajobrazu... Bilet wstępu do kompleksu kosztuje 10 hr., dla studentów 6 hr., ale należy
pokazać legitymację. Za przyjemność robienia zdjęć trzeba zapłacić 5 hr.. Warto zaopatrzyć
się w broszurkę informacyjną, gdyż bardzo nieliczne budowle posiadają tabliczki z opisem
funkcji, dodatkowo bardzo skąpe.
Spacer po Chersonezie zakończył się burzą. Wróciliśmy na dworzec po plecaki, wsiedliśmy w
marszrutkę w kierunku Ałupki. Z zapartym tchem podziwialiśmy krajobraz za oknami busa - urocze,
gęsto porośnięte iglakami zbocza gór, schodzące wprost do morza, między nimi wiła się wąska
droga, którą jechaliśmy. Do Ałupki dotarliśmy około 21, miejscowi nieszczególnie byli chętni
do wynajęcia nam pokoju (tylko dwie osoby, do tego tylko na jedną noc...). Po żmudnych
poszukiwaniach znaleźliśmy nocleg u bardzo sympatycznej kobiety, za 60 hr za dwójkę.
Wygłodniali ruszyliśmy na kolację, na którą złożyły się kabaczki zapiekane z czosnkiem
(mniam!), zielony chłodnik, słodkie naleśniki. Po kolacji ruszyliśmy na degustację win,
po 2,5 hr za 50 gr trunku.
|   |